Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

obiedzie poszedłem do gabinetu ojca i przypatrywałem się książkom, które tam w szafach za szkłem są ustawione. Wtem wszedł ojciec i rzekł:
— O czem tak myślisz, chłopcze?
— Myślę, proszę ojca, — odpowiedziałem — ile to ja jeszcze miesięcy muszę czekać na to, żeby sobie kupić nową jaką książkę do mojej biblioteki.
— A ileż oszczędziłeś w tym miesiącu? — zapytał ojciec.
Powiedziałem, że 43 grosze, ale że muszę jeszcze z tego kupić kredy za grosz, bo już nie mam.
— I jakąż książkę chciałbyś sobie kupić? — zapytał znów ojciec.
— Ja chciałbym, proszę ojca, „Życie marszałków Francyi“ — odrzekłem, a serce zaczęło mi bić mocno.
— Hm! — rzekł ojciec — to droga książka.
Pomyślał przez chwilę i rzekł:
— Ale możnaby na to znaleść jaką radę.
Zarumieniłem się i słuchałem, co ojciec dalej powie.