ci zięba, tu pliszka szczebioce, to sikorka z gałązki się odzywa, tu gajówka wesoła raźnie śpiewa, tu piegża, tu czyżyk, tu szczygiełek gwiżdże, tu ci różne głoski zabiegają drogę, jakby kapela ukryta po zielonych prątkach. Tm dalej w maj, tem muzykantów więcej... Już i słowiczek kuranty swoje śliczne wycina, już i wilga gwiżdże i kukułka kuka i gwar się mnoży różnorodny i szelesty rosną z dnia na dzień.
— A w lesie, w lesie, kochany Szymonie?
— Wejdziesz w las, znów inna muzyka. Tu ci gołąb dziki grucha, siwe piórka jeży, tu szpak śwista, a kos go podrzeźnia, tu ci dzięcioł jakby w bęben kuje, tu kraska modrem skrzydłem miga; tu znów gra ptactwo wszelakie, a tak różne, że mógłbyś od świtu do nocy chodzić i jeszcze się wszystkich głosów nie dosłuchasz. A nad lasem jastrząb cichaczem krąży i na ptaszęta drobne czatuje; to znów kania, jak ciemna plama zakryje ptaszynie słońce i strachem ją przejmie, to wrona szkodnica z wrzaskiem po wierzchołkach sosen siada i upatruje
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.