Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

wiosenny, ptaszki śpiewają, kwiaty pachną, słońce jasno świeci, same piosnki cisną się na usta, a moja „Dydona“ z ręką na sercu, z wzniesionemi oczyma wygląda tak, jakby wracała z pogrzebu.
Otóż od dwóch tygodni... Ale zaraz, muszę ci to opowiedzieć od samego początku. Dwa tygodnie temu, w chacie na końcu wsi wybuchnął pożar. Ach, Julko, żebyś ty wiedziała, co to był za straszny widok! Włosy mi stają na głowie, kiedy myślę o tem...
W tem miejscu przypomniało mi się coś że muszę ci to powiedzieć. Nasz ekonom Pawłowski jest zupełnie łysy, ale to łysy tak, że ze świecą szukaj, a nie znajdziesz włoska. Otóż ile razy cielak Antkowej wpadnie na naszą łąkę, biegnie Pawłowski do taty, i w progu już woła: — włosy stają na głowie, panie dziedzicu, co to chłopstwo szkody robi w polu... włosy stają... cielak Antkowej znów na łące zajęty. Ale to powiadam, że włosy stają na głowie...
A tata: — no, nie widzę znów, żeby tak