— Cóż to? — zadziwiła się Ewunia — przecież to książka do nauki... Patrz!... „Wypisy“! Jakież to nudne!
— Ale gdzież tam nudne! — Widzisz, spójrz tylko! — Patrz, co tu wierszy różnych, co opisów, opowiadań...
— Kiedy ja już to znam!
— Spróbujmy tylko, poszukajmy. Ot to naprzykład: „Wydra króla Jana“, śliczne opowiadanie! Czytałam już to kilka razy i zawsze się ubawiłam.
— Tego nie znam...
— No, a widzisz. — To tylko się tak zdaje, że już cię w znanej książce nic nie zajmie; tymczasem zawsze się jeszcze coś ciekawego znajdzie... Czytajmy tedy.
Ewunia ziewnęła raz i drugi raz ukradkiem. Poobiednie godziny były uprzywilejowaną porą jej ziewania. Zaczęła wszakże czytać, a lubo miała wielką ochotę zawołać, że ją to nudzi, wytrwała przecież aż do końca kartki. Druga kartka poszła już lepiej; trzecią była tak zajęta, że nie spostrzegła, iż Jania złożyła ukończoną robotę i słuchała, przekładając zielnik swój bibułą.
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.