— Kiedy tak — zawołał Janek — to ja się przebiorę za Krakowiaka. Wezmę kamizelę zapinaną pięknie na guziczki, szarawary w paski niebieskie i białe, wstążkę będę miał u kołnierza czerwoną, na to kerezya granatowa z peleryną ślicznie złotem, srebrem wyszywaną, pas szeroki skórzany, na nim kółek siedmdziesiąt; te będą brząkały, gdzie się tylko ruszę, u pasa kozik na rzemyku, u butów podkówki, co z nich tylko iskry będą leciały, jak sobie w tańcu przytupnę. Na głowie biała czapeczka z pawiem piórkiem i czarnym barankiem — i co mi kto zrobi?
Tu ujął się Janek pod boki i zaczął śpiewać:
Chłopcy krakowiacy! Chłopcy krakowiacy!
Hanusi zaświeciły oczki.
— Mój Janku! mój złoty! prosiła brata, to ja będę krakowianką! Spódniczkę wezmę niebieską, galonem i wstążkami naszytą, gorsecik czerwony sznureczkiem złotym sznurowany, u rękawów i u szyi wstążki