Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

załogę; i dalej, aż do bajrońskiej głowy Hugona Foscolo, w którego rysach zastygł ślad współczesnych walk, porywów i namiętności.
Panteon to prawdziwy nazwisk głośnych lub cichej zasługi; ale polaka uderzą przedewszystkiem imiona Volty i Spalanzaniego. Mistrze to Jędrzeja Śniadeckiego, pierwsi zaszczepiciele w umyśle jego tej żądzy badania, która stworzyła wielką „Teoryę jestestw organicznych.”
Aleksander Volta, w nieśmiertelnej pogodzie swoich marmurowych kształtów, stoi posągiem w pośrodku jednego z dziedzińców, prostym ruchem, wymowny obliczem, panujący urokiem wzniesionego czoła.
Krótki, silny cień pada w słoneczne południe od tej naczelnej postaci na szare tafle dziedzińca, wprost arkady, gdzie Łazarz Spalanzani ma wmurowany kamień pamiątkowy. Za posąg wszakże starczy mu tutaj muzeum jego imienia, które jest zaszczytem Pawii.
Przy tych dwóch mistrzach skupiają się znakomici uczniowie ich obu.
Ale polski wędrowiec daremnie szuka tu imienia Jędrzeja Śniadeckiego. Sto lat właśnie upływa, jak tu żył, pracował, myślał, dyszał nadzieją pożytków, jakie przyniesie wiedzy i ojczyźnie. Sto lat upływa, jak tutaj w genialny umysł jego zapadły pierwsze nasiona odkryć, które o krok tylko zatrzymały się przed tą granicą, jaką przebył Darwin. Sto lat upływa, jak oczarowany nowym