godniu głodny, życie miał przecież w oczach, a tak rozegrał duszę, że gdy przyszedł dzień Marsa i dzień Saturna i Jowisza i Wenery, przy robocie śpiewał. Co słysząc pan jego, wysoko podnosił głowę, wydymał wargi i mówił: „Mój wyzwoleniec śpiewa”. Tak jak teraz, dajmy na to, wydawca mówi: „mój poeta pisze”. A gdy srodze wychudły i nagiem ciałem świecący Slavus sclavus umierał, co zwykle czynił dość rychło w tych klimatach, które mu przyrodzone nie były, pan na kawale granitu albo marmuru pisać dawał, jako umarł wyzwoleniec takiego to a takiego zacnego kwiryty. Co widząc insi, jaka z tego chluba rośnie, iż to ludzi próżnych jak teraz, tak i za zbożnej dynastyi Antoninów było dość, toż samo czynili. Ile, że z podziwieniem przekonano się, jako wyzwoleniec przez dni cztery tyleż wykonał pracy, ile Sclavus przez dni siedm wykonywał, co oczywiście poślednią pobudką ku szlachetnym czynom żadną miarą być nie mogło. A tak się owych tablic za czasem sporo zebrało.
Do dzisiejszej Akwilei przybywa się od strony Bazyliki. Zdala już widać jej potężną Campanillę, wpośród pól płaskich, położystych, ku lagunom Adryatyku skłonionych. Dwa stołby kwadratowe jeden na drugim stoją, na ogromną wysokość z szarego granitu dźwignięte, ostrym dachem nakryte, arkadami pod nim rozświetlone, a jak baszty forteczne, gęsto wylotami strzelnic czerniejące. Z dzwonnicy tej otwiera
Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.