Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

majestatycznie, zwolna, podając lekko wydęte żagle świeżym podmuchom morza. Tak przed oczyma widzów, zebranych u mostu Fryderyka Wilhelma i na pokładzie parowca „Arabia,” przesunął się angielski „Blue-Bock,” któremu wszystkie głosy wróżyły zwycięztwo; tak za nim zrazu, potem w jednej linji, potem na przodzie płynęła włoska „Oretta,” tak „Korsarz” o trójkątnym greckim żaglu, który także zdawał się zapowiadać wiele, choć go nawet na trzeciego nie dopuściła zwinna „Fieramosca.” W wyścigu prócz Anglii oraz Francyi, brał udział przeważny: Rzym, Neapol, Palermo, Livorno i Nizza.
Flaga francuzka, zatknięta na lekkim „Va-Partout,” podwakroć brała metę i to w silnie obsadzonych biegach; ostatecznie wszakże tryumfowała bandera włoska, zdystansowawszy angielskie cuttery na znaczną przestrzeń toru.
Co do „Arabii,” która tym razem miała wszelkie prawo zwać się Arabią szczęśliwą, to na jej pokładzie zwyciężyły na wszystkich punktach piękne oczy dam, które uprzejmy Yacht-club genueński ugościł tą jedyną w swoim rodzaju lożą, kołyszącą się jak kosz kwiatów na lazurach morza.
Wyścig parowców był wyścigiem arystokratycznym. Brało w nim udział ze trzydzieści yachtów; pomiędzy właścicielami których połowa przynajmniej była mitr książęcych, garść hrabiów, szczypta baronów i nieco markizów, a wszy-