śmigały w powietrzu po wszystk,ch wylotach ulic.
Król, królowa, Il principe ereditario,” wszyscy zostali zaniecham i odbieżeni w jednym momencie, a niżbyś okiem mignął — wszędzie było pusto. Powozy ruszyły.
Co najzabawniejsza, że mężczyźni tak samo tu deszczu się boją, jak kobiety. Zaraz „fazzoletti” na kapelusze i w nogi. Czy uciekały i owe inwalidy — nie wiem tego; ale myślę, że na włochów kilka tęgich sikawek więcej by się w razie czego zdało, niżeli kanonada.
Tak tedy powszechnym zatopem ulic, placów, wygaszeniem reszty świateł i pozostawieniem królewskich gości własnemu ich przemysłowi zakończył się wielki dzień wjazdu.
Ale Nitsche mógł być kontent: powietrze oczyściło się godnie.
Wybitnie i nader sympatycznie rysuje się na tle uroczystości genueńskich postać królowej Małgorzaty. Jest to władczyni, która rządzi berłem