— A to co, baronie? Ach, co za śmieszna figura!
— Pytała! Sam słyszał, że pytała... Stojąc tuż przy nim, pytała... O cóżby, jeśli nie o jego maszynkę? A potem powiedziała jeszcze: co za śmieszna figura! O kim żeby, jeśli nie o nim? O nim, co ma tylko jedną rękę?... O, niech będzie błogosławiona! Schylił się niżej jeszcze. Razem z maszynką trzęsła się teraz jego mała głowa, latały usta, a szeroko otwarte oczy nie widziały nic przed sobą.
— To, Maesta, — odrzekł pan syndyk — są nasze średniowieczne osobliwości, tak zwane „Collubriny” zbudowane przez Aloysiusza Rocca w 1610-ym roku dla ówczesnej republiki genueńskiej. Racz się Maesta przypatrzeć tej głowie turka, zamykającej wylot działa! Albo tej drugiej maszkarze! A oto większa jeszcze osobliwość turyńskiego muzeum, działo ze skóry hipopotama...
Ostatnich wyrazów nie słyszał już prawie. Odchodzili — odeszli.
Te poranne wizyty w ochronkach, szpitalach i schroniskach biedy dowiodły nietylko zainteresowania się królowej losem „del popolo basso," jak się tu mówi, ale także jej dużych sił i dobrego zdrowia. Przychodziły one bowiem po nocy, spędzonej po większej części już to na balu, już na widowisku, już na przedłużającej się do późna recepcji w samym pałacu królewskim.
Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/249
Ta strona została skorygowana.