Pędzący do Tryestu pociąg wyrzucił mnie w Ronchi i poleciał dalej. Mała stacya, dopiero co ze snu zbudzona, brzęczy dzwonkami telegrafu, jak wiosenna pszczoła. Co do samego miasteczka, to śpi jeszcze na obadwa uszy, z wyjątkiem „Siora Pieri,“ jak się tu z friulska, zamiast „Signora Pietro“ mówi, i jego spasionego mierzyna.
Sior Pieri sam dziś jest tylko na stacyi; ale to nie podnosi ceny ekwipażu. „L’Capitanato” bowiem uksięstwionego hrabstwa „Gradisca” tak te rzeczy składnie urządza, że nietylko na głównych traktach, ale i na najboczniejszych drogach obowiązuje taryfa, bijąca w oczy na każdej stacyi kolejowej. Niema więc tutaj tego całego aparatu cmokań, wzdychań, namyślań się i wyrzekań, tego malowniczego drapania się w głowę, tego przestępowania z nogi na nogę, co lubo wszystko