Dydaktyczna wystawa genueńska nie miała szczęścia do eleganckiego świata. Odbita na całą długość mostu na Bisagno i kawał „Corso Galilei” od wykwieconej, strojnej, szemrzącej fontannami i płonącej różnobarwnem światłem Italo-Americany, była nadto, na biedę swoją, pomieszczona w zwykłym budynku szkolnym, bez wieżyczek, transparentów, galeryj, namiotów i trybun, a także bez tych lepionych z dziś na jutro Nimf, Bogiń, Części świata, Sztuk, Nauk i innych alegoryj gipsowych, które uczyniły prawdziwą Walhallę z centralnej wystawy Kolumba.
Panie więc nie chodziły na „Dydaktykę,” jak ją tu skrócono. A skoro nie chodziły panie, po jakiego, pytam się, licha mieli tam chodzić panowie? Oczywista rzecz, że i panowie pozostawali z tej strony Rubikonu, przed mostem i przed