— Gle... glejte!... — woła baba, trącając drugą, a mało jej oczy z głowy nie wyskoczą. — To je obleka cudna!...
— Velmi lepa! — odpowiada druga i obie zatrzymują się przed straganem, nad którym powiewa zamaszysta spódnica i kaftan.
W lot chwyta te spojrzenia właściciel straganu.
— Co je vam ljubo?... — pyta z przymileniem. — Prav rad vam poslużim!
Baby się przyglądają, jakby go nie słyszały. Nareszcie jedna, chcąc zgłuszyć swoje żądze, odważa się na krytykę:
— Kratki rokavi! — mówi.
— Kratki rokavi!... — podchwytuje z oburzeniem właściciel „blaga.”
— Te rokavi so kratki?... To je najnovejsza szega![1] To je szega vienska! Prawo recz....[2] Dunajska szega! Pogledejte bliże!
Ale baba czuje, że gdyby jeszcze chwilkę dłużej patrzyło na owo „cudne obleko,” uległaby niechybnie pokusie.
Odwraca się tedy i mówi:
— Dalecz imamo domov![3]
Nie przeszkadza to jej wszakże zatrzymać się