Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/386

Ta strona została skorygowana.

wtedy odczytuje, chromając nieco, tytuły wystawionych książek, a drudzy słuchają. Nie wszystkie czyta. Oko jego umie w tych wystawach odnaleść małe tomiki w czerwonej okładce, na której widać napis: „Slovanska knjiżnica.” Jest to wydawnictwo właściciela goryckiej drukarni p. Gabriszczka, który za pomocą tych małych książeczek poznajamia słoweńców z autorami pobratymczych plemion. Najwięcej powodzenia mają przekłady czeskich i łużyckich pisarzy.
Ich naiwna humorystyka, ich niewybredny liryzm, ich obyczajowość wreszcie najłatwiej chwyta za serce słoweńców. Ale wydawca nie myśli czytelników swoich zostawiać na tym poziomie, on gwałtem ciągnie ich wyżej. Taki np. Snopicz (tomik, zbiorek) VI i VII obejmuje „Romankę” Orzeszkowej, a inny znów „Pojidimo za Njim” Sienkiewicza.
No, i kupują! Baba wprawdzie tomik waży w ręku, ogląda na wszystkie strony i mówi, że jest „za 12 krejczurów premalo!” — ale płaci; i taka Orzeszkowa, taki Sienkiewicz wędruje w koszu na głowie słowenki, gdzieś do Podsabotina, do Skerbiny, czy do Vucigrada. Oprócz powieści kupuje się zwykle „Slovenska pratika” — kalendarz, na którego pierwszej stronicy świeci razem i w wybornej zgodzie: ogromne słońce, nieco mniejszy księżyc, kilka konstelacyj gwiazd i ogoniasta kometa.