... „Wiersza twego nie wart jestem, ja, który poszedłem drogą najuboższych przez wielką miłość atomów i jak nasz chłopek, powtarzam: alboż ja co wiem, jasne pany? — ale ci dziękuję i przesyłam pióro orle, czarną i białą nicią przewiązane. Pióro to wyrwał sobie ze skrzydła w obecności mojej orzeł-więzień, a kiedy je odrzucił, podniosłem dla ciebie:
Bądźże ty gwiazdą,
Ja będę cieniem,
Bądźże ty głosem,
Bądźże ty głosem,
A ja milczeniem.
Weźże tę Lirenkę,
Weź na swoją rękę,
O to cię proszę,
Tobie matki serce,
Tobie matki serce,
A mnie macosze!
Samotność, na którą uskarżał się poeta, nie była ani bezwzględną, ani też zupełną. Florencya miewała zawsze maleńką wprawdzie, ale doborową kolonię polaków. Przebywał tam dawniej z rodziną Wołyński Artur, nietylko poprzyjaźnio-