ny ściśle, ale i pokumany z Lenartowiczem, który mu córkę, Henrykę, do chrztu trzymał; przebywali Zalescy, w których domu zbierało się kółko polskie, przebywał Ordon, przebywało wielu innych — i to było naturalne niejako towarzystwo poety, zbliżone z nim, związane samą siłą rzeczy.
Ale, prócz niego, miał Lenartowicz serdecznego druha z wyboru, Włodzimierza Ozierowa, z którym lirnika naszego łączyło wiele węzłów pokrewieństwa myśli i uczucia. Od dwudziestu dwóch lat osiadły we Florencyi, ożeniony z francuzką, osobą niezwykłego wykształcenia, sam obdarzony rzadkiemi zaletami umysłu i charakteru, Ozierow, tak swoją idealną postacią, jak i rozmowami przyczynił się niemało, kto wie, był pierwszym bodźcem może do stworzenia „Nieszczęsnych”. Tego przynajmniej pewnym być można, że obcowanie z nim poety nadało dramatowi temu cały koloryt, a także niejedną linię w sylwetach osób działających.
Stosunki te uległy z czasem zmianie. Umarł Antoni Zaleski, rodzina jego przeniosła się na południe Francyi; zginął Ordon od własnej kuli, która go oswobodziła od cierpień późnego wieku; wysiedlił się i Ozierow dla zdrowia do Nizzy. Ale i wtedy poeta zupełnie samotnym nie został. Owszem, znalazł sobie dwóch druhów, niemal równych wiekiem, których „sodalisami” nazywał, albo „starą gwardyą,” każdy z nich bowiem
Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/450
Ta strona została skorygowana.