To ta na niewiastę niepięknie, grzech... Pan Jezus się gniewa.
Mężem Józefowej był Józef Glapa. Miał lat przeszło trzydzieści i starszym był od żony dość znacznie; wyglądał wszelako tak, jakby mu się chłopięce lata zatrzymały i jakby na nich postarzał. Nizki, wątły, twarz i ręce miał jak papierowe, głowę łysą, jakimś mchem żółtawym porosłą, co jej nadawało pozór spleśnienia; maleńki, zadarty, jakby przyszczypnięty nosek i wypełzłe, bezkolorowe, zawsze zaspane oczy, bez brwi i bez rzęsów. Cienkie jego, blade, a szeroko przekrojone wargi otwierały się w ustawicznym głupkowatym śmiechu od ucha do ucha, o wydatnych, żółtymi, wypróchniałymi zębami zaopatrzonych szczękach. Głowę miał ciężką, przydużą, zwykle zwieszoną: chód drżący i niepewny, grube kolana u nóg, w kabłąk wygiętych i cienkich, jak zechsłe badyle, takież ramiona, nad miarę wzrostu długie, szyję — że biczem-by przetrzasł, pierś zaklęsłą, dychawiczną, głos piskliwy, kobiecy, zarostu ani śladu.
Największą troską Józefowej było tę wyjątkową nędzę fizyczną męża swego pokryć, a całej kamienicy, ba, ulicy nawet, dać
Strona:Maria Konopnicka - Na drodze.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.