Strona:Maria Konopnicka - Na drodze.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

podnieść i usunąć z kątka. Brzękła i umilkła. Ale Felek już wsadził rękę do kuferka.
— A harmonijka, proszę ojca! — krzyknął, podnosząc czerwone zawiniątko. — Nie możnaby harmonijki?...
— Felek!... — zawołała matka słabym głosem z łóżka.
Ojciec się zaczerwienił. Felkowi chustczynę z harmonijką odebrał i włożywszy do kuferka, zamknął go na klucz.
Tego dnia bardzośmy długo śniadania nie jedli; a obiadu, to też nie było. Myślałem, że mnie ojciec choć po chleb pośle, ale nie. Piotrusiowi tylko dostała się wczorajsza kromka. Poszliśmy z Felkiem do sieni w klasy grać, bo nam się dłużyło jakoś. Druga już może była, albo i trzecia, kiedy matka zawołała mnie do łóżka i rzekła zmęczonym, przerywanym głosem!
— Wpadnijno Wicuś do maglarki na Szczyglą — wiesz?...
— Ojej... Co nie mam wiedzieć... Pod trzeci...
— Pod trzeci — powtórzyła matka. — To porządna kobieta, może kupi żelazko...
— Żelazko?... — powtórzyłem, niepewny, czy dobrze słyszę.