morze. Rozejmu w tem niema, niema armistycyi od wieku do wieku.
I targa życiem dzwon w swoją, morze w swoją stronę.
A moc morza w tem, że ma sojusz z śmiercią. Moc dzwonu zasię w tem, że ma serce, a w sercu nadzieję.
Powiadają tutaj, że zakonnicy trzy razy tylko na trzy »ave« dzwonią.
Ale gdy burza się rozmiota, dzwon sam z siebie zaczyna w nocy bić.
Ludzie wtedy mówią, że święty Jan dzwoni. Jan święty, który jest od rzeczy ostatecznych i całkiem zgubionych. Więc wstają z pościeli, modlą się, zapalają światła. Są wszakże, którzy utrzymują, że to poprostu »Matka utopionych«.
Matce tej, po utonięciu trzech naraz synów, w głowie się popsuło. Siadywała tedy długie lata przy onej wieży, gadając z tymi topielcami swymi, którzy do niej z zmierzchów wyciągali ręce, a teraz, gdy wichry hukną i uderzą fale, w grobie
Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.