Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

Poprostu niepodobna mi było usiedzieć przy jakiemkolwiek zajęciu, gdym czuł, że zegarek jest tam, w tem czarnem pudełku, a ja go nie widzę.
Tedy dla ulżenia sobie zaczynałem krążyć około szafki, w której był schowany, albo stawałem przy niej, nasłuchując, czy nie doleci mnie jego szept mistyczny. Jakoż dolatywał.
Później dopiero, znacznie później dowiedziałem się, że to było drżenie mego serca. Zegarek bowiem nie nakręcany od niedzieli do niedzieli, leżał bez ruchu i głosu.
W niedzielę za to, jaka szalona i gorąca, chociaż krótka radość!
Dusza omdlewała we mnie, gdym słyszał suchy trzask otwierającego się pudełka. Poczem nagle zapalały się w ręku matki wszystkie gwiazdy z nieba i zakwitały wszystkie szafiry, a ja, bez tchu, patrzyłem z wyciągniętą szyją, mając pierś pełną cichej, gorącej jasności, podczas,