Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

A ów:
— Kiedy ja zaraz, Ojcze wielebny, zlezę! Tylko coś powiem Najświętszej, i zlezę!
Więc znów ksiądz:
— Zwaryowałeś, czy co ? Zastanów-że się, człowieku, że to jest wyobrażenie tylko, figura, która, choćbyś nie wiem co gadał, to cię nie usłyszy!
Tak rybak z oburzeniem:
— Co? Najświętsza mnie nie usłyszy?... Mnie?... Najświętsza?... Mój Jegomość?...
I machnął wymownie ręką.
A w tłumie całkiem już groźne:
— Ooo!... Oooo!...
Widzi ksiądz, że nie z tej beczki trzeba, tak rzecze:
— No, więc dobrze! Mnie powiedz, dobry człowieku, co masz do powiedzenia, a ja Jej powtórzę.
A rybak:
— A, nie! Nie mogę! To jest ważna rzecz, to ja jej muszę sam...
Co było robić?