dawać nie trzeba. Tak przychodzi wieczór, dom cały wcześnie się ucisza, a dzieci idą spać na strych.
Ale na giełdzie małżeńskiego szczęścia, wyższym jeszcze walorem niźli mąż, który »zarabia«, jest »mąż asekurowany«.
Rybaczka normandzka nie powierza morzu »swego człowieka« bez ścisłej gwarancyi. Asekuruje go ona prawie że w dzień ślubu, prawie że w chwili, kiedy się on wraz ze swoją barką i sieciami własnością jej staje, i poza całem przywiązaniem patrzy na niego, jak na przedmiot, który nietylko za życia, ale i po śmierci korzyść jej jeszcze przyniesie.
— Une fois mon mari mort, — je touche mes cinq cents franc — mówi nasza gospodyni z jasnym, pogodnym uśmiechem, jak gdyby mówiła o jakiejś radosnej chwili życia.
Nie znaczy to wcale, żeby »Mère Toutaint« nie kochała »Père Toutaint«. Bynajmniej! Kocha go bardzo. Zawsze jednak
Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.