Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

konarów, ręce migające błyskawicą wielkiej stalowej iglicy, która z nieporównaną szybkością przerzuca oka sieci.
Głowa związana małą, czarną chustką, twarz gąbczasta, pożółkła, oczy wyblakłe, osłupiałe, nieme. Opuchłe nogi na deszczółce trzyma, w sabotach, o których wie, że ich nie zedrze nigdy, gdyż jedynym jej ruchem, przez całe dnie, całe miesiące i lata, są rytmiczne wstrząśnienia przy dociąganiu ok sieci.
Wstrząśnie się wtedy krótkiem, silnem drgnieniem cały korpus sieciarki wraz z trójnożnym stołkiem, głowa jej zalata bezprzytomnie na skrzypiących kręgach, muskuły twarzy zadrgają, mętne źrenice zatoczą się gwałtownie w orbitach, w tę i w tamtą stronę, a niezdarte nigdy saboty stukną o siebie głuchym, tępym trzaskiem.
Im rzuty takie jednostajniej i szybciej po sobie idą, im są silniejsze, bardziej konwulsyjne, tem robotnica lepsza, a sieć