Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

czą. Co do szpaka, ten widać niedawno schwytany, trwa jeszcze w stanie dzikiego nastroszenia i także milczy.
Ale kiedy dzwony z wieży »Notre Dame de bon secour« zaczną bić na »Ave«, okiennice poniżej położonego sklepiku z sabotami zamykają się z trzaskiem, a młody sabotnik zwolna wstępuje na poziom naszej uliczki, prosty, dorodny, w swojej ciemnej trykotowej bluzie, z szeroko wywiniętym kołnierzem na grubo ciosanej szyi.
Młody sabotnik chodzi w zaloty do dużej płaskiej dziewczyny. Jest — »le prétendu« jak mówi nasza gospodyni.
Dla córki rybaka takie lądowe małżeństwo nie bardzo pasuje. Jest mezaliansem prawie. Morze, i to co do morza należy, co w morzu pracuje, należy do arystokracyi w osadzie, a sieć i wiosło jest prawie rodowym herbem. Ale że ojciec dziewczyny razem z barką na zimowym połowie zginął, więc nie było co za córką