Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Leciała nieprzytomna, ślepa, zupełnie zapamiętana.
Wpadła na tłum, roztrąciła go, cała w wichrze, w uniesieniu, w szale.
Mon gosse!... Mon gosse aimé!... Mon gosse!...
A on, jej »gosse«, rzeczywiście biegł cały i żywy od strony rozbitej barki i wyprzedziwszy ojca, leciał wprost w ramiona matki.
Wpadli na siebie, jak burza. Radości podobniejszej do szaleństwa nie widziałam jeszcze.
Śmiejąc się i płacząc razem, Mère Toutaint ogarniała chłopaka rękoma, fartuchem, całą sobą.
Zdawało się, że gdyby Pan Bóg chciał w tym momencie odkupić go od niej, nietylko ziemi całej, ale wszystkich gwiazd niebieskich byłoby na to kupno za mało.
Tymczasem Père Toutaint położył na piasku topielca, którego nikt nie znał.