Strona:Maria Konopnicka - Nowe latko.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

I słyszym prawie cudny głos
Piosenki, co go tuli,
I drży nad nami wskróś srebrnych ros,
— Luli, synaczku, luli!


I królów świetny widzim ród,
Co Panu niosą dary,
Kacper i Melchior jadą wprzód,
Za nimi Balcer stary.


I brzmi aniołów słodki chór,
Co na obłokach klęczą,
I niebo z ziemią, przez łan, przez bór,
Związane stoi tęczą...


I nowy światu błyska dzień,
I nowa wiosna świta...
A serca tają z gorących tchnień,
Gdy tak Babusia czyta.


W gromadce naszej u jej nóg,
Coraz się ciszej czyni...
Już Nazaretu przestąpił próg,
Już uczy Pan w świątyni...


Bije w kapłanów lęk i dziw,
W zbutwiałe patrzą księgi:
Nie słyszał dotąd nikt, jako żyw,
Słów prostych tej potęgi!


— Miłujcie się... Człek każdy brat...
Czyń dobro, co w twej mocy...
Miłością stoi cały świat,
I zakon, i prorocy.


— Odziej nędzarza! Daj mu jeść,
Gdy brat twój łaknie chleba! —
Jak krótkie prawo! Jaka treść,
Od ziemi — aż do nieba!


I oto spoczął Boży duch,
Na najnędzniejszej strzesze...
Wieść błoga wpadła ludowi w słuch,
Za Chrystem ciągną rzesze.


Idzie uzdrowion z ran starych lud,
Ku zorzy, co gdzieś dnieje...
I to największy Chrystusów cud,
Że sercom dał nadzieję!