niebie stał, a słowik w olchach klaskał, zbierała Stacha do fujarki taka chęć, jakby, na ten przykład, głodnego do jadła. Ile było żałości w tem graniu, wypowiedzieć trudno. Cała stłumiona swoboda dziecka, cała nędza sieroctwa, cała ciężkość pracy nad siły, cały ból nurtującej choroby słychać było w głosie fujarki zawodzącym, jękliwym!..
Zdarzało się, że graniu chłopca przeciwiał się wesoły flecik Chrząsta. Sądzićby owszem można, że flecik ów nienawidził fujarki i czyhał tylko, żeby ją zagłuszyć. Ledwo się od Szafarzowej chaty rozległa po rosie, natychmiast od pastwiska zaczynał flet wycinać swoje najgłośniejsze sztajery.
— Oj dolo, dolo, — śpiewała fujarka. — Dolo ty sieroca, ty moja! Miesiączek niebem idzie, rosą ziemię posypuje... A sierota światem idzie, łzami ziemię posypuje... Oj dolo, dolo ty sieroca, ty moja!...
— Pan ci ja! pan ci ja! — brząkał, strojąc się do sztajera, flecik i zaraz zaczynał:
«Żeby nie było panny Ludwiki,
Toby nie było pruskiej muzyki;
Panna Ludwika za pół złotego
Kazała zagrać marsza pruskiego.»
Fujarka coraz tęskniej zawodziła tymczasem.
— Oj! wieje wiatr bujny, nad łąką wieje, trawa się za nim kłoni... Oj! smutek, czarny smutek nad ziemią wieje i sieroty pyta: Oj! sieroto, sieroteńko, co po tobie na świecie? na bożym?
— Oj! nic po mnie na świecie, na bożym, smut-