Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

ku ty czarny! Oj! zawiej, zawiej, wietrze ty bujny, zawiej! A mnie sierotę na cichą łąkę, na grób zielony zanieś!...
Natychmiast flecik zaczynał swoje:

«Poszły panny po śliwy, po śliwy, po śliwy,
A za niemi myśliwy, myśliwy, tam.»

Ale fujarka coraz wyższe, coraz przenikliwsze dobywała tony:
— Zakwitła ruta zielona, zakwitła w sadzie... Rwali ją chłopcy na wieńce, rwali ją chłopcy... Jeden sierota jej nie rwał, co ojca, matki nie miał, jeden sierota... Oj ruto, ruto, ruto zielona, na tej mogile sadzona... Rozwińże mi się do listka, do serdecznego, na tym piasku białym, na suchym... Oj! dolo, dolo... Oj! dolo ty sieroca, ty moja...
Długo nieraz w noc, nad wioską, po prosie kłóciły się z sobą te dwa głosy: piosenka tęskna, pastusza, i swawolne taneczne tony flecika. A im dłużej to trwało, tem muzycy, sami się roznamiętniając, grali coraz sprzeczniej, coraz uporczywiej i coraz donośniej.
Fujarka wysilona zwykle milkła pierwsza; poczem zwycięzki flecik raz jeszcze do ulubionego sztajera o «pannie Ludwice» tryumfująco powracał.
Tymczasem w chacie wdowy nowa powstała wątpliwość: czy chować cielę, które się w samą Trójcę uplęgło, czy też go nie chować? Prawda, że było późne, a do tego białe; takie zaś bydlę zawsze słabe bywa; prawda i to, że tę kapkę mleka, co teraz dla