Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

kiej żołnierki we wsi nie było, coby utrwała. Jużci że źle, że grzech! A co robić? Ochfiarować Panu Jezusowi i już!
Strzegła ja cię, córko, pókiś dziewką była; a potem ty już sama sobie gospodynią byłaś... Źle wypadło... bieda... A co robić?..
Jeszczeć tobie, córko, nie krzywda! Wyleżysz się ciepło pod pierzyną, nikt cię do roboty o trzeci dzień nie woła, nie pędzi, matka ci poda, posłuży... Jeszczeć to, jeszczeć... A te insze, to i na kornornem muszą, w cudzej izbie, w cudzem posiedzeniu muszą... A co mają robić... Przyjdzie taka do swoich, to jej za każdą łyżką w gębę patrzą. Więcej ona we łzach owe dzieciszczko ukąpie, niż w tej wodzie... A co będzie robić?.. Druga się i upomnieć nie ma gdzie i u kogo. Zdradzi ją taki, jeszcze się jej naśmieje. Ta go przeklina, zbereźnika, a ów przez zęby gwiżdże, — bo ja wiem! — powiada... A z tobą, córko, dziękować Bogu, wcale co inszego! Jużci ja matka, tobie nie przychwalę, nie! Jużci-by na mnie grzech był, żebym ci tu powiadała tak, albo tak! Ale Paweł zarówno do roboty mocny chłop, głowę dobrą na wszystko ma, pracy się nie boi, jak we swojem robi, nie pije, grosza nie utraci, za inszemi nie pogląda, mnie matkę szanuje, o zapłatę nie woła... A to nic, ino jakby co, Panu Jezusowi ochfiarować, i na zapowiedzi dać! A toć ino patrzeć, jak do kancelaryi papier przyjdzie...
— Oj nie, matko, oj nie! — przerwała Krysta cichym, zmęczonym głosem. — Oj nie będzie tego