długich, wysoko podwiniętych hajdawerów, zsiniałe i zaczerwienione jak raki.
Dziewczyny tylko obuwały się w trzewiki; ale też ród ich był u nas w powszechnej pogardzie.
Jedna Bronka, ze Starego Hamru[1], na porówni z nami chodziła boso, w krótkiej swojej spódniczynie i w wielkim kaftanie. Właściwie, nie chodziła ona, tylko biegła. Długie jej, cienkie, mało co za kolana przyodziane spódnicą nogi migały po szosie w równych, sprężystych, lekko i szeroko rzucanych krokach, ledwo tykając świeżo sypanego żwiru.
Biedz tak zaczynała już na podwórku szkolnem, i tak biegła aż do wielkiego czarnego czworoboku starego Hamru, z którego dniem i nocą sypały się ogniste słupy iskier. Ojciec jej tam hamernikiem był, a dziewczyna mówiła, że te wszystkie iskry, to jej własne.
W drodze oglądała się Bronka od czasu do czasu na Julka, kulasa, który tak samo kłusem za nią biegł, o jakie pięćdziesiąt kroków może, nigdy mimo wszelkich wysiłków zbliżyć się do niej nie mogąc. Był to dobry chłopak, tylko, że mizerny w sobie i choć się do bitek stawiał pierwszy, nogę miał skręconą. Niech tylko o łokieć jaki drogi między niemi ubyło, zaraz Bronka rzucała sobą naprzód silnie dwa, trzy razy, i znów potem biegła równo, lekko, sprężyście.
Kiedym patrzył na nią, zdawało mi się, że zawsze tak biedz będą, jedno za drugiem, aż do końca świata,
- ↑ Hamer — huta żelazna w pobliżu Suchej w Galicyi.