Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

drze, ale Ignac się wypierał, kiedyśmy go pytali, i tak się przytem śmiał, aż łzy z oczu leciały na łachmany one.
Mieliśmy od kwartału zmieniać właśnie chody i na każdej pauzie była o tem rada. Michał Słomczewski się chwalił, że pierwszego poniedziałku co trzecia topola będzie na drzewo właził, wracając ze szkoły. Nie dowierzaliśmy temu, wszakże pomysł imponował nam.
Mnie Julek namawiał, żeby na czworakach, ale mi się to nie zdawało. Niehonorowe. A u nas było tak, że przed wszystkiem honor. Jak go raz Stefek wyrysował na tablicy kredą, tośmy go nie ścierali coś przez trzy dni z rzędu. Było to wielkie koło, w kole trójkąt, a w trójkącie krzyż. Opowiadał nam o tem Stefek historye jakieś, aleśmy go nie rozumieli jakoś... A zresztą co? Był Honor i dość! Tośmy go sobie potem po wszystkich kajetach pisali, kiedy Stefkowi linją po łapie pan nauczyciel dał, że nie pluje porządnie na gąbkę jak tablicę ściera.
Dziewczynom tylko nie daliśmy Honoru po kajetach pisać. Napisała która, tośmy jej zaraz w tem miejscu usadzili kleksa, albo i kartę wydarli. Jednej tylko Bronce sam Stefek wypisał zaraz na okładce, ale ona tam o to nie dbała.
Kto lizus był i na skargę latał, od Honoru odpadał; kto chody innym podrywał, też odpadał. Stefek o tem cały arkusz rejestrów trzymał i w tornistrze nosił; każdy miał tam swoje znaki: i te złe i dobre.
Radzimy tedy o nowych chodach, a dziewczyn się strzeżemy, jak ognia, żeby nie rozniosły zawczasu,