ście, kiedy list ten przyszedł. Zły klimat wypędził ją do Petropolis w góry. Dzielny pensylwańczyk, sam się tedy zabrał do odczytywania listu.
Odczytał i zrozumiał wybornie. Tego tylko nie mógł pojąć, dlaczego mu matka chce przysłać fabrykantkę zamiast sługi? Zajrzał do słownika raz, zajrzał drugi raz: jak wół wyraźnie stoi: pierze — Federn, plumes. Z tego nie był kontent. Po licha mu służąca z taką specyalnością?
Odbywszy tedy odpowiednie studya, tak w małej kieszonkowej metodzie, jak i w słowniku, odpisał do Dąbrówki w tych słowach:
«Dziwię się nader silnie, że kochana Mama wybrała nam tę służącą. Będzie ona fabrykowała pióra, zamiast pilnować domu. Nader tkliwie całuję ręce mamy».
Upłynęło parę miesięcy, nim się porozumiano i nim się znalazł ów przecinek w drodze zaginiony.
Tymczasem młodsza pani pisała a pisała; list za listem gonił.
«Mamo droga! Bez Marjanny rady sobie nie dam. Mamo kochana, proszę o Marjannę, bo się tu zamęczę, zadręczę z tymi murzynami!»
Co było robić? Nie było co robić! Marjanna jechała do Rio.
Podróż ta przedstawiała jej się, tak co do kierunku, jak i co do trwania swego, dość mętnie.
— Jeszcze gdzieś za Częstochową! — odpowiadała organiścinie i ekonomowej, które się o Brazylję pytały.
W dzień wyjazdu ubrała się też tak, jak się zwy-
Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.