Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

— I!.. — rzekła wzgardliwie — cóż tam za kraj taki! Takiego ta kraju, proszę państwa — dodała tajemniczo — i liczyć co nie ma! Jakby nie był! Życia tam nijakiego! Twarożku nie uświadczysz, kaszki krakowskiej nie ujrzysz, śmietany nie uwidzisz!.. Jakże tam, proszę ja państwa, dobrze ma być, kiedy koło nabiału chodzić nie umieją? Zrobili ta teraz rewolucyą, ale gdzie to ta poradzi, kiej naród strasznie głupi. Prowadzi, ato, taki czarny krowę i dzwoni. Kto mleka chce, wylatuje z garnkiem, doi co mu potrza, i po kramie.
— No, to dobrze właśnie! Mleko świeże i nie fabrykowane.
— Ale! Gdzie ta, proszę państwa, dobrze! Tam krowy takie pouczone, że to odrazu mleko z wodą daje! Cóż ta już na to choć i rewolucya poradzi!
— No, ale kraj piękny?
— Phi!... Ja ta tej piekności nie widziała! Juścić mają tam precz i lasy, i Wisłę mają, ale że woda w niej, to się tam inaczej nazywa. Gdzie! człowiek takich imion i nie pamięta nawet. Okrutnie głupi naród! Wszystko het poprzekręcane; na nic tak nie wołają jak należy, tylko na każdą rzecz ta sobie powymyśliwali jakoweś przezwiska!
— I jakże się Marjanna z niemi rozmawiała?
— A cóż to, proszę państwa! Czy ja to dziec-