Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
ONUFER.
I.

Już miałam wychodzić, kiedy Jan Zaparty, młodszy strażnik z pierwszego piętra, wpadł do kancelaryi.
— Proszę Wielmożnego — zawołał zdyszany, robiąc «front» u proga. — Pod piątym rewolucya! Osmólec tak tłucze Onufra, że go oderwać nie można.
— Co to nie można! — krzyknął pan Nadzorca, zrywając się z fotela. — Ruszaj po Jakóba, ciemięgo, kiedy sam rady dać nie umiesz i przyprowadzić mi ich tu obu! Natychmiast! Słyszał?
— Słyszał! — odrzekł wyprostowany w kij strażnik i zniknął za progiem.
Wielmożny stał jeszcze chwilę twarzą ku drzwiom