Co zaś do osoby samego kupca N., utrzymują oni, iż dla służby bywał srogi, źle ją żywił i w wypłacie zasług krzywdził. Zeznają dalej świadkowie, między którymi jest wielu dawnych sług zabitego, iż żaden z nich dłużej nad kwartał w służbie tej wytrwać nie mógł, a byli i tacy, którzy ją już po kilku dniach rzucali. Gdy zaś przy wzrastającej zgryźliwości i porywczości charakteru kupca N., który bezżennym będąc, sam gospodarstwo prowadził, coraz trudniej o ludzi było, Onufry całą robotę w domu i w sklepie sam spełniać musiał, gotując przytem i usługując do stołu pryncypałowi. Usługiwanie to i gotowanie najwięcej mu się przykrzyło. Kupiec bowiem, ilekroć mu parobek w czem nie dogodził, rzucał w niego to szklankę z wodą, to widelec, to talerz z zupą, tak iż w kamienicy zwyczajną było rzeczą widzieć parobka poparzonym, pokrwawionym, z sińcami i guzami na głowie i twarzy. Dziwiono się powszechnie, dla czego Onufry innej sobie służby nie szuka, ale źle płacony, licho żywiony i codziennie poniewierany, mimo to pana swego się trzyma. Ci, którzy na uczciwość i pracowitość parobka zblizka patrzyli, podejmowali się nawet dobre miejsce mu nastęczyć; ale Onufry odstać od kupca nie chciał. Po każdej nowej krzywdzie widziano go, jak siedząc na schodkach od podwórza gorzko płakał, ale gdy kupiec na niego zawołał, łzy ocierał i znów do roboty stawał. Tajemnicą tej wytrwałości było niezmierne przywiązanie parobka do dwunastoletniego Julka, chłopca sklepowego, sieroty,
Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.