prawo, na lewo, poczem zaćmiwszy papierosa, posztykutał z wiaderkiem do stojącej na uboczu studni.
Wtedy Stacho do sieni się chyłkiem wsunąwszy, do izby przez drzwi uchylone zajrzał.
Matka siedziała na ławie pod ścianą; z obu jej stron przepijały kumy.
Chłopak przełknął ślinę i przestąpił z nogi na nogę.
Kumy trącały się właśnie.
— Daj Boże!
— Daj Panie Boże!
— Za wasze zdrowie!
— Pijcie z Bogiem.
— A pijcież, kumo!
— Gdzie mi tam do picia...
— Adyć się choć kieliszka chwyćcie!
— Co tam będziecie się, kumo, frasowali, głowę sobie żałością psuli! A bo to wy jedni na świecie?
— A ino?
— Po ludziach się obejrzyjcie, chłopa sobie umówcie i tyla!
— Co mi ta po chłopie!... Ja tam chłopa nie łakoma...
— Albo i parobka od prędkości...
— Za parobka toby i Walek szedł.
— Który zaś Walek?
— A toć Kobylak.
— Albo Szymek Bączyk.
— Szymek?... Zaś by tam Szymka kowal puścił!
Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.