u świeżych, u najświeższych źródlisk pieśni pierworodnym wytryskiem uderza. A czyni tak nie raz, nie dwa, ale przez cały ciąg żywota swego i zgoła niezależnie od miejsc, w jakich pieśniarz przebywa, i zgoła bez względu na czas, w jakim żyje, albo na ogrom skoku, choćby ten był od samego nieba i przez wszystkie światy.
I czyni tak bez obliczeń, bez zamierzonego planu, mocą natury swojej i nieprzepartego instynktu, tą mocą nieukróconą, która sama sobie panuje i sprawia, iż coś jest, bo jest.
Na nic tu tedy krytykowi śluzy i tamy ogólnych poetyckich reguł, w których każdy wiosenny wylew świeżego natchnienia tyle czyni szkód i wyłomów. Na nic mu piony i sznury miernicze, któremi próbuje głębi i wartkości prądów. Na nic mu nadewszystko naładowane przewoźnemi porównaniami stare i trzeszczące promy, które, przeciągane mozolnie od brzega różnic do brzega podobieństw na zwijanej i rozwijanej skrzypiącą korbą linewce, udają, że płyną naprzód swoim własnym ruchem.
Ta bowiem pieśń pomija wszelkie i tamy
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.