Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

urokiem rusałczanych czarów. Same Rusałki nawet odczarowały się w stepowe krasawice. Nie chcą już przyśpiewek »na ten głos ptasi, to na ten głos ptasi«. Chcą tylko »sławnego junaka«. Wiośniany pąk róży, Zoryna, wykwitła w kwiat pełny, stepowy, w hetmańską czarnobrewę, która, zabaczywszy czarów, całkiem po ludzku

»Piękne oczy łzami mroczy,
Załamuje dłoń«.

Żadne uroki, żadne lubystki, nie zatrzymają w pędzie tej bujnej, męskiej młodości, rwącej ku rozmożeniu się, ku spotężnieniu, ku poczuciu pełni swobody i siły. Życie stoi za mało, sława stoi za wszystko. Sława i zdobycz.
Przemożny instynkt rozszerzania się, instynkt zaboru, tryumfu, trzyma na kulbace, na czajce, cały ród męski kozaczy. Zaciasno sercu w piersiach, zaciasno junakowi w domu. Tu, owdzie, wzdycha jeszcze i grucha jakiś rozkochany »Zołotarenko«, ale i ten się prze-