Tatarski pastuch nie śmie się za dnia wychylić na świat biały, i tylko w najciemniejsze noce ku Dzikim Polom się skrada.
Ogromione granice, ubezpieczone ziemie, jasyr odbity, a pohaniec starty.
Śmierć, wielka hetmanka polna tej krainy, odwołuje hasła, ściąga placówki, komendy i warty. Sławna była potrzeba, i przesławne boje, i sława jedynym łupem chrobrego rycerstwa. A teraz — skończony bój, otrąbion mir, ukoiło się serce Ukrainy.
I oto odchodzą bohatery strudzone na wieczne pokoje. Oto szerokim, uciszonym stepem suną mary Serdecznego Lacha.
»A za Lachem, czarnym szlachem, Ukraina wzdłuż,
Jako umie, w tęsknej dumie przyśpiewuje tuż...«
A umie przedziwnie, przebogato, przegrobowo, przemęsko.
Hej, latał on, sokół siwy, w samo słońce chwały! Hej, żył on z kozaczą wierną i żywot z nią przebojował, przeżył. »Żywot krwawy, krwawej sławy«. A teraz oto »sojusz skończony«. Lach »powraca na słobodę do swej Lanckorony«.