Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

lizy, lecz drogą syntezy. Przedwstępnej pracy nigdy nie uważa za materyał dzieła, ale zsypuje ją sobie pod stopy jak gruz, jak podścielisko, na którem stanąwszy, rozgląda się z wysokości onej po widnokręgach, zgoła niewidnych dla oczu drobiazgowego szperacza.
Prawdziwy twórca wyrywa przedewszystkiem przedmiot swój z historycznych zależności jego. Nie przeto, iżby ich nie uznawał, ale przeto, iż musi czuć go pod ręką wolnym, samoistnym, przerastającym wszelką obciążającą go przypadkowość.
W teatrum swojem nie rozpala, po jednej, świeczek, któreby przedmiot jego oświetlały kolejnie i wszechstronnie. On w samem jądrze przedmiotu rozpłomienia własne jego światło i czyni go buchającem ogniskiem natchnienia.
Prawdziwy twórca rzuca pomiędzy sobą a przedmiotem swoim ogromne oddalenie, wykreśla potężną perspektywę, pozwala przedmiotowi swemu urość w olbrzymią i samotną wizyę, rysującą się patetycznemi linjami na horyzoncie tworzenia.
Pozwala mu stać się podaniem.
Co gdy się stało, przedmiot, uduchowiony