pośredniej przynależności duchowej do swojej Ukrainy; że duch jego nigdy nie wyszedł ze stadyum współżycia z jej przyrodą, współczucia i myślenia z jej dziejami; że nigdy nietylko nie dorósł do podmiotowej pełnoletniości, że się tak wyrażę, ale nie osiągnął tego nawet stopnia usamowolnienia, na którym dziecię odłącza się od matczynej piersi.
Jakoż, jakakolwiek pomiecie nim fala, jakiekolwiek miody poda mu życie i jakiekolwiek zgotuje gorycze, zawsze on odwróci się od nich do tej piersi, która go przez cały wiek jego przykarmiać będzie »mlekiem dum i mleczem kwiecia«, najpierw w żywej rzeczywistości Zujowego futoru w »śnie na jawie« i w »śnie złotym«, a później w jego tęczowych, coraz bledszych a bledszych odbiciach.
Bo ten pokarm mistyczny nie wysechł nigdy dla Bohdana. Bywała dusza jego w spiekocie obcego nieba, a rzeźwił ją; bywała w upragnieniu i suchości wnętrznej, a poił ją. Zaprawdę, żaden z pieśniarzy naszych nie był tak biernie, tak dziecięco przytulony do tej piersi karmicielki, jak był do niej przytulony Bohdan. Bo inni pieśniarze, rosnąc duchem
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.