momenty większej, to znów mniejszej religijności jego, usiłując, przy pomocy cierpliwych, choć nie zawsze pomyślnych, zestawień, ustalić raz na zawsze, że tak powiem, stan cywilny jego duszy.
Po co? Po co nam wiedzieć, czy był gorliwym, czy mniej gorliwym katolikiem; czy silniej, czy słabiej wierzącym duchem; czy uległym, czy nieuległym wpływom otoczenia?
Był poetą, to dosyć. Dosyć, bo to znaczy: był tem wszystkiem razem.
Był z tych, co śpiewają »świat omamień« i sami radzi w omamieniu żyją.
»Biada mi, jeśli ocknę!« — pisze Bohdan w jednym ze swoich listów[1].
I nam biada, jeśli ockniemy o tyle, że czarodziejstwo pieśni jego przestanie nas czarować i po kupiecku stemplować je zaczniemy.
Był poetą.
Czasem, święty prostak, rozpada się, zanosi w ludowej kantyczkowej pieśni; czasem seraf, ulata na poczwórnych skrzydłach i ma widzenia wielkie skroś otchłani.
- ↑ Koresp. B. Zaleskiego, I, str. 34.