»Widziałem — z łaski zaprawdę Wszechmocy,
Widziałem — kraj mój!«
I nagle wzbiera mu w piersi ogromna fala tęsknoty, ogromna żądza i nadzieja.
Zrywa się. Chce biedz.
»Dalej! Dalej! W swoje strony!
W step bezludny! W step zielony!
Choć o kiju dojdę tam!...«
Ale »czużyna« nie puszcza od siebie.
Więc gdy »przędza nadziei rozmotała się do ostatniej nitki«, buduje poeta »Kalinowy most«, na wielki Finał życia. Przerzuca duszę na drugi brzeg wspomnień przez wodę dużą i wodę burzliwą. Idą mary lube, i przechodzą, i nie zostaje żadna. Pieśniarz rzuca im kwiaty serca. Kwiaty lecą, padają, a on wie, że padają w niepowrotną falę.
I przychodzą »lata cierpkie i dnie omroczne, kiedy niema czem osłodzić gorzkości ust«, niema czem rozjaśnić gasnących oczu.
Bo oczy już gasły.
A wtedy wydziera się Bohdanowi z piersi ogromny, przejmujący krzyk beznadziejnej