Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

Polszcza, to »Korol Zyhmont Stary«, ustanawiający na Siczy wolną Hetmańszczyznę; to ta wielka malinowa chorągiew z Michałem Archaniołem, rozwita w stepowych poszumach nad zaporoskim majdanem, chorągiew, którą królowa wyszywała z pannami w Krakowie.
To Regestry popisowe słobodzkiego i burłackiego ludu Ukrainy; to wsadzenie na koń, to opasanie szablą, to podwyższenie na rycerstwo — kmiecej kozaczyzny.
Polszcza, to duch organizacyi, to nadanie prawno-politycznego bytu obu Ukrainom; to ten duch asymilacyjny, »duch boży«, jak mówi poeta, który powiał na składowe żywioły Rzeczypospolitej.
To też ilekroć »Sokole stadko« ukrainne ugania się po świecie za mołodecką sławą, zawsze jakieś polskie imię górnie nad niem świeci. Zawsze tam wybłyśnie jakiś Lanckoroński, jakiś Bieniawski, jakiś Swierczowski, Rużyński...
A tak przeciwstawne owej antytezy stają się wzajem dopełniającymi czynnikami.
Jest to wprost rozczulające, jak Bohdan