Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/189

Ta strona została skorygowana.

Tać jest prawdziwa Złota Duma Bohdanowa.
Tać jest owa Duma dum jego, owa »Niewyśpiewana«, która mu żywa drga w łonie.
Ten ci jest wiecowy dzwon jego po Bojanie. Dzwon, o którym tuszył, że w niego zadzwoni na »jakieś wielkie wspólne zmartwychwstanie«...
Ta jest pieśń, którą dusza Bohdana śpiewa w katakumbach, w świętych swych podziemiach. Ta jest pieśń, którą poeta, już na mogilniku swoim stojący, żegna razem z tem słońcem, co gaśnie dla niego:

Niewyśpiewana! Żegnaj mi na wieki!
Urodziłem się w narodu niewoli,
Pieśniami chciałem ulżyć jego męce.
Dużom z nim bolał, lecz najsrożej boli,
Że wśród nadziei kostnieją mi ręce!
Oto już słońce nisko — już się chowa...
Niewyśpiewana Dumo — bądź mi zdrowa!

A wtem odwraca się i głosem silnym, ostatnim duszy swej przekazem woła:

— »Strójcie na jutro gęśle, piewcy młodzi«!