wszedniość życia. Kochamy go, bo on »lutnię narodu ogrywał w łkaniach od młodu«. Bo ograł w Dumach swoich ludu »pieśń i czyny«, bo on chciał śpiewać »pieśń czynów«. To była pieśń jego nadziei i jego siły. Za nadzieję tę i za tę siłę — kochamy go.
Nie, on »na kwieciech nie wysypiał marnie Bożego daru«. On śmiało mógł mówić do starego druha Domejki:
Miłowaliśmy i wierzyli w pełni,
I spodziewali cudu — przez wiek cały.
Jeńcy my śmierci — ale nieśmiertelni!
..............
A o to, czy się Bohdan przestarzał — bądźmy spokojni!
Pieśń, która płynie z serca, z źródła życia płynie. Jest zawsze świeżą.
— Zaprawdę, nigdy my nie będziem starzy,
Dopóki pijem z owej żywej wody
Odmładzającej ludzie — i narody!
Tę moc odmładzającą, ten niezniszczalny czar świeżości, czuł Bohdan sam w swej pieśni. On wiedział, że ten wiecowy dzwon jego po Bojanie, zwoła nas, i przywoła znowu do