townie. Jest w tym stosunku coś mistycznego, coś fatalnego prawie. Jest jakieś wzajemne przyciąganie się, jakaś moc wyroczna.
Ta ziemia chce przemówić, chce dostać głosu. Jest ciężka od »niewyśpiewanej dumy«. Ten step chce mieć swojego pieśniarza. »Słowik dawnych lat«, Bojan, zamilkł, rozechwiał się w szerokich błękitach, nie budzi już echa.
Trzeba Ukrainie »Bojanicza« choćby. Trzeba jej takiego pieśniarza, którego »całe wnętrze« byłoby »ostrunione« na gęśl czarodziejską, iżby ta ziemia sama siebie wygrać na niej mogła. Swoją krasę, swoją tęskność i swoje wesele. »Step szumi sieroco...« Oto niepokój, odpowiadający tej żądzy matki-Ukrainy, nurtuje duszę pacholęcia i gna ją precz z Zujowego futoru, na pagóry mogił, na bezdroże stepu, na instynktowne szukanie swej śpiewaczej doli.
Trzy dni błąka się »Lasze-ptaszę« po rucianem wybrzeżu Siniuchy, po konwaliowym łęgu Taśminy, i słucha sierocego stepowego szumu. Trzy dni idzie naprzeciw przeznaczeniu swemu, aż po »Wał Żmii«, co step na dwoje przecina. Trzy dni błądzi »trzema
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/24
Ta strona została skorygowana.