raził duszę nawskroś i nazawdy«. Oto jego wiara i wiedza zarazem. Oto ta przedziwna metafizyka serca, która mu tłumaczy wszelkie tajemnice. Oto ten punkt najgórniejszy, z którego poeta rozgląda się po świecie i po zaświecie; ten prawdziwy dział wód, strumieniących jego pieśni, które stąd »wiały w niebo, w ziemię wiały«.
Czy była to filozofia?
Nie sądzę.
Ten całokształt pojęć o Bogu, świecie i człowieku, jako troistym aspekcie Ducha duchów, Słońca słońc, nie opiera się na żadnej spekulacyi myślowej. Jest to raczej ogromna uczuciowa synteza, zrodzona z nieprzepartej potrzeby patrzenia w wieczność i w świat zjawisk, nie od strony człowieka, lecz od strony Boga.
Jakoż nie nazywa nigdy Bohdan Zaleski tego całokształtu pojęć swoich — filozofją.
Nazywa go »prawdą, którą ma po Chrystusie«, »mądrością, którą ma po Salomonie«.
Wiemy już, że »prawda« jest łaską, udarowaniem, objawieniem, jest błyskawicą, która »przeraża duszę, nawskroś i nazawdy«.
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/44
Ta strona została skorygowana.