już marzona »okolica błękitna, astralna, promieniejąca na wsze strony kreacyą Boga«, gdzie wszystko uczyniło mu się prostem, jasnem, koniecznem, i gdzie obaczył, iż »sam Pan kłębek czasów mota«. Fakt wszakże, iż to obaczył odrazu, i z góry, mocą samego uskrzydlenia swego, mocą »chwili łaski«, fakt ten obrócić się musiał i w rzeczy samej obrócił się na słabość i ułomność dzieła. Jest to bowiem właśnie ten punkt widzenia opatrznościowy i predestynacyjny, na którym stanąwszy, znalazł się poeta absolutnie nazewnątrz dramatycznych czynników przedmiotu, a zarazem na takiej wysokości, iż dzieje ludzkiego rodzaju, mógł oglądać istotnie tylko z lotu ptaka.
Jakoż wpatrzywszy się w budowę poematu, spostrzegamy jak gdyby wielką jakąś drogę, widzianą z góry, podzieloną słupami na etapy pochodu ludzkości.
Na słupach napisy: Raj, Ziemia, Potop, Judea, Grecya, Rzym, Chrześciaństwo, Hunny i Wandale, Rycerstwo, Krucyaty, Reformacya, Rewolucya francuska itd. Ale już to jedno wyjawia nam, że wbrew zamierzeniu
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/69
Ta strona została skorygowana.