i w tymże genetycznym związku do siebie stojące, co budowa wieży Babel i pomieszanie języków.
Rzecz prosta, iż o indywidualnem oświetleniu dziejów przez poetę mowy tu być nie może.
»Któż ogarnie, któż wypowie,
Choćby promyk w bożem słowie?«
On abdykuje ze stanowiska czynnego w tej sprawie. Abdykuje z ogromnej roli — świadka dziejów.
Z roli, jaką podjęli i tak potężnie odegrali: Irydyon, Król-Duch i Konrad.
On poprzestaje — a biorę to głębokie rozróżnienie z Wiktora Hugo — poprzestaje na roli — widza dziejów.
Znaczy to, że na tych zawiłych rokach pomiędzy niebem a ziemią, nie stanie zaprzysięgły na własną swą duszę, że nie będzie świadczył sobą własnej swojej prawdzie; że nie będzie wywalczał na nadziemskich potęgach żadnego wyroku — na śmierć, lub na życie.
On przypomni »pierworodny swój począ-